Misja
Pomagam, bo… otwarłem oczy
Mirek, Łańcut
Pomagam, bo… otwarłem oczy
Mirek, Łańcut
– Ja sprzed kilku lat: praca, praca, praca. Pochłaniała mnie, byłem na niej maksymalnie skupiony, ledwo pozwalałem sobie na to, żeby chwilę odpocząć. Nie umiałem inaczej, a równocześnie nie dawało mi to spełnienia. Latem 2016 roku jakimś cudem dałem się namówić znajomej na ognisko. Byli na nim ludzie, którzy działali w Szlachetnej Paczce, opowiadali o wolontariacie. Nie interesowało mnie to, bo ja przecież nie miałem czasu. Czy raczej udawałem, że mnie nie interesuje. Ziarno zostało zasiane.
– Z początku myślałem, że to działa tylko w jedną stronę: że trzeba dawać, zasuwać, tyle że w szczytnym celu i za darmo. W zasuwaniu akurat byłem dobry. Ale okazało się, że chodzi o co innego: o relacje z ludźmi, rozmowę, uwrażliwienie na potrzeby innych.
Paczka dała mi zupełnie nowe spojrzenie na świat.
Musiałem się tego nauczyć.
– Fajnie jest patrzeć na ludzi, którym pomaga się realizować marzenia. Widzieć, jak się cieszą, do tego stopnia, że zmieniają się ich twarze, bo tak dawno nie gościł na nich uśmiech. Można powiedzieć, że jest się wtedy superbohaterem? Albo przynajmniej tak się poczuć? Chyba tak, można.
– Ja dzisiaj: dostrzegam świat dookoła, współpracuję z przyrodą, z porami roku. Czy zmieniłem zawód? Nie! Mam gospodarstwo rolne, ciągle robię to samo, uprawiam zboża i ziemniaki. Tylko teraz inaczej o tym myślę. Mam misję. Pracuję po to, żeby każdy mógł zjeść chleb, bułkę, ugotować ziemniaka albo usmażyć frytkę.
Chcesz się dowiedzieć więcej o Wolontariacie
ze Szlachetną Paczką i Akademią Przyszłości?